Witam wszystkich czytelników, z tej strony Redaktor Mietek_Kasztan.
Przedstawiam Wam materiał poświęcony sytuacji zabytkowej stacji tramwajowej.
Przeglądając lokalne media, część z Was mogła napotkać temat dotyczący działań deweloperskich, których celem jest zdobycie jeszcze większej przestrzeni do budowy nowych apartamentowców. Niby nic wielkiego, dzieje się to przecież wszędzie i zdążyliśmy się z tym przyzwyczaić. Natomiast sprawa, o której mowa zyskuje z każdym dniem większą ilość zainteresowania. Działania polegające na wykupowaniu bądź pozyskiwaniu ziemi w inny sposób niż zwykły zakup, poważnie zagrażają istnieniu zabytku, jakim jest stacja tramwajowa. Ten wpisujący się w historię miasta budynek leży w dzielnicy King's, oczywiście w naszym pięknym mieście San Fierro.
Otaczają go wymyślne wieżowce, banki, banery reklamowe czy różnego rodzaju nowoczesne przestrzenie. Położenie geograficzne i związane z tym bardzo atrakcyjne otoczenie przyciąga stada deweloperów i wielkich firm zajmujących się budową nowych budynków. Zanim przedstawię szczegółową sytuację, chciałbym skupić się na historii samego zabytku.
Pomijając samą historię pierwszych tramwajów liniowych oraz ich linii, chciałbym skupić się na samej historii budynku zajezdni.
Wraz z pomysłem utworzenia linii tramwajowych nadeszła idea miejsca, w którym takie pojazdy można byłoby przechowywać, serwisować i poddawać coraz to nowszym pomysłom. Pierwszym właścicielem budynku był Andrew Smith, a z czasem budynek został przepisany na firmę San Fierro Railway. Powstały z cegieł, wykończony z dębowego drewna i wyposażony w różnego rodzaju maszyny, tak początkowo wyglądał budynek zajezdni tramwajowej. Z roku na rok budynek zyskiwał nowe elementy wyposażenia, poprawiano bądź całkowicie zmieniano jego niektóre struktury itd. Ze śmiercią założyciela firmy San Fierro Railway, jednocześnie właścicielem budynku, zajezdnia trafiała od jednego właściciela do drugiego. Dochodzimy do dnia dzisiejszego, w którym to budynek należy do konserwatora zabytków, podlegającego pod władze miasta.
Wracając do meritum sprawy, musimy powiedzieć o tym, że tym ważnym dla historii miasta miejscem interesują się wielcy w branży deweloperskiej. W ostatnich dniach głośno było o nieczystych układach między właścicielem firmy Devcools, która wybudowała wiele ogromnych wieżowców na terenie San Fierro, a władzami miasta. To ona stoi za budową nowego wieżowca w dzielnicy Financial, który powstał na „gruzach” 19-wiecznej strażnicy lokalnej straży pożarnej. Właściciel kolosa deweloperskiego, Donovan Hill wykorzystuje luki prawne i dąży do przejęcia terenu, na którym znajduje się zabytkowa zajezdnia. Naturalnie, władze miasta w teorii powinny być przeciwko takim działaniom, ale nie tym razem. Sprawa jest bardzo kontrowersyjna bowiem mamy do czynienia z domniemaną korupcją. Miasto idzie na rękę wielkiemu Donovanowi, przymykając oko na jego cele, oczywiście nie za darmo. To zdumiewające, że władze miasta, które od długiego czasu wspierają działania zajezdni i wszystko z nimi związane, nagle postanawiają oddać zabytek w brudne ręce nieuczciwego dewelopera.
Sprawa z każdym dniem zyskuje na złej sławie. Z drugiej strony, zaczynają interesować się nią różne społeczności, związki i inne stowarzyszenia związane z przekazem medialnym. Miałem okazję porozmawiać z przedstawicielem społeczności mieszkańców San Fierro. Polecam zapoznać się z krótkim wywiadem, którego udzielił mi Jack Borrow-przewodniczący organizacji.
M: Mietek_Kasztan
J: Jack Borrow
M: Witam, z tej strony Redaktor Mietek_Kasztan z Redakcji 4Life News. Chciałbym zadać kilka pytań odnośnie do sytuacji z zajezdnią tramwajową na King's.
J: Witam, z chęcią odpowiem na nurtujące Pana pytania.
M: Zacznę od pytania dotyczącego tego, dlaczego to miejsce jest dla was tak ważne pomimo tego, że tramwaje dawno już nie kursują.
J: To miejsce to kolebka historii naszego miasta. Powstanie zajezdni jest symbolem początku rozwoju miasta. Dzięki naszym sieciom tramwajowym zyskaliśmy popularność na całym świecie. To też zabytek, a jak wiadomo, zabytki trzeba uszanować i o nie dbać.
M: Rozumiem. Co sądzi Pan o działaniach miasta w tej sprawie?
J: Co mam sądzić?! To jest zniewaga i tchórzostwo. Kilka lat temu bronili tego, jak mogli. Dziś, kiedy dogadują się z wielkimi firmami i dostają za to wielkie pieniądze, nie pamiętają już o wartościach przyświecających nam i tej sprawie. To haniebne, robimy wszystko, aby przemówić im do rozsądku.
M: Jakie działania podjęliście? Myślicie, że uda wam się zaprzestać temu procederowi?
J: Przede wszystkim staramy się rozmawiać. Rozmowa zawsze do czegoś prowadzi, jeśli nie przynosi oczekiwanego celu, to przynajmniej rozwiewa wątpliwości. Zbieramy głosy, podpisy i ludzi, którym nie podoba się to wszystko. Od lat działaliśmy razem przeciwko złu i tym razem się to nie zmieni. Walka jest trudna i nierówna, ale staramy się.
M: To tak naprawdę wszystko, o co chciałem zapytać. Dziękuję za odpowiedzi i życzę powodzenia w tym wszystkim.
J: Również dziękuję, może trafi to do większej ilości mieszkańców.
Normalni mieszkańcy są jednogłośni, nie chcą tu nowego, luksusowego i bezwartościowego wieżowca. Kolejna kostka oprawiona drogimi materiałami i nic nieznaczącymi bogaczami nie przyniesie tylu wartości i historii co zabytkowa stacja tramwajowa. Pomimo tak wielu głosów, miasto i Devcools idą pod prąd i nie zaprzestają swoim brudnym zagrywkom. Kilka dni temu ukazała się rozmowa z burmistrzem Miasta Melanią Drocks, dotycząca właśnie całego procederu. Wypowiedź głowy miasta opierała się na ciągłych wymówkach i odbieganiu od tematu rozmowy. Przedstawię fragment wypowiedzi, z którego udało mi się wyciągnąć najciekawszy moment.
„Nie uważam, żeby zajezdnia była tak ważnym punktem miasta. Jak każdy fragment naszej przestrzeni ma swoją historię, ale czy jest ona tak ważna i ciekawa? Dla mnie i moich współpracowników to tylko kawałek cegieł bez większego znaczenia. Podejmujemy rozmowy z potencjalnymi kupcami tej ziemii, którzy wykorzystają teren pod nową inwestycję. Potrzebujemy nowych budowli, które okraszą nasze miasto dobrą sławą. To przyda się nam bardziej, niż coś, co nie przyniesie już nic więcej poza niechętnymi turystami.”
Jak widać, burmistrz zapomniała co znaczy honor i obietnice. Z tej wypowiedzi definitywnie widać, że losy zajezdni od strony miasta zostały już przedstawione. Jak widać, wielka deweloperka wyprała władzom naszego miasta mózgi, a bardziej ich lukratywne datki. To przykre jak ważna dla historii i społeczeństwa rzecz zostaje oddana za nic niewartą w porównaniu do losu zajezdni gotówkę.
Kończąc dzisiejszy materiał, chciałbym zachęcić Was do aktywnego śledzenia sprawy i podejmowaniu działania w sprawie zabytku. Wasze wsparcie może okazać się kluczowe w tym wszystkim. W ludziach siła zjednoczmy się przeciwko korupcji i nieczystym procederze.
To wszystko, co chciałem dzisiaj poruszyć, mam nadzieję, że trafi to do sporej ilości czytelników.
Autoryzował: @Sheeker